Marzenia się spełniają!
Wiecie, jakie to uczucie spełnić swoje marzenie?! Na pewno wiecie. Każdy z nas na jakimś etapie życia, spełnia jakieś swoje marzenia. Mniejsze, większe, ale są. Mamy plany, dążymy do nich, robimy wszystko żeby osiągnąć cel i dochodzimy do niego. Chcemy lepszą pracę, chcemy zobaczyć Luwr, chcemy założyć rodzinę, chcemy wejść na Rysy, chcemy iść na koncert ulubionego artysty, chcemy tańczyć całą noc lub chcemy zjeść truskawki w środku zimy. Życie składa się z małych przyjemności. To wszystko są nasze plano – marzenia. I znacie to uczucie, kiedy się udaje, prawda?! To uczucie spełnienia i nieskażonej niczym radości, moment absolutnego uniesienia i zwykłego zadowolenia z obecnej chwili.
A wiecie, jakie to uczucie spełnić swoje największe marzenie?! Takie, na pozór nieosiągalne, nawet nie plano-marzenie, tylko wręcz sen, wyobrażenie. Cel, tak daleki, że tylko z uśmiechem myślisz o nim: ”Hmmm…może kiedyś…może na starość się uda albo jak będę bogata. Tak, jak będę bogata to na pewno!” Po czym wracasz do codziennych obowiązków i odsuwasz rękami i nogami wymarzone obrazy sprzed nosa, nie pozwalając, aby kolory tego marzenia za bardzo wdarły się pod powieki.
Ale moja podświadomość chyba pracowała cały czas. Trybiki mieliły te wizje, kiedy w pracy ja mieliłam excela, gdzieś ciągle pojawiały się informację o tej Australii, wyłapywałam wiadomości, niedzielne poranki w łóżku z BBC o podwodnym świecie były obowiązkowym punktem w weekendowym rozkładzie relaksu. Do tego doszło trochę szczęścia (nie ukrywajmy), ciężka praca, mnóstwo wyrzeczeń i trudnych chwil, ale też trochę zrządzenie losu i umiejętność łapania życia za pięty!
Udało się.
Przyleciałam tu, pojechałam nad serce rafy koralowej i zanurzyłam się w jej pięknie.
To wspaniała chwila, to chwila o której będę mówić wszem i wobec, będę się chwalić, będę ciągle o tym gadać, będę to wspominać, będę to celebrować i pielęgnować, bo jestem z siebie dumna. Osiągnęłam to, o czym marzyłam od dziecka.
Chcecie, to opowiem Wam wszystko ze szczegółami. Zapraszam.