top of page

Odwiedziliśmy Polskę po pięciu latach!

Zaczynam ten post setny raz.

Ale tej ilości wspomnień, wzruszeń i emocji nie potrafię ubrać w żadne, sensowne słowa.

Tak dużo się działo.


I nie umiem. Stwierdzam, że nie potrafię tego opisać.

Krótko i zwięźle...

Jak tylko zaczynam - wychodzi mi 10 stron. Minimum.

No przecież nikt nie ma czasu tego czytać.


Po pięciu latach ojczyzna mnie bardzo zaskoczyła. Bardzo pozytywnie. Dużo się zmieniło. To nie jest ten sam kraj, z którego wylatywałam pięć lat temu! Polska pięknieje, jest nowoczesna. Podróżując samochodem i motocyklem po naszej Polsce B, nie mogłam się nadziwić jak zupełnie inaczej te miejsca wyglądały jeszcze kilka lat temu. Wyremontowane ulice, postawione nowe zakłady, fabryki, firmy logistyczne. Tam na prawdę się dzieje! Moje miasto jak się zmieniło! Rozrosło się! Z przyjemnością upalnymi wieczorami spacerowałam po nowych ulicach, po miejskim parku, po deptaku nad Krzną i nad zalewem.


W Warszawie mam wrażenie, że tylko kochany Park Skaryszewski nadal ma ten sam klimat, chociaż Pragi już miejscami nie poznawałam. Ale na około zmiany! Nie mogłam się napatrzyć na tętniącą życiem wieczorami Warszawę. Otwarte do późna klimatyczne knajpki pełne ludzi, którzy odpoczywają po kolejnym upalnym dniu sącząc zimne piwko z sokiem malinowym! I wszędzie jest tak czysto! Czysto jest w miastach, w restauracjach, w urzędach, w przychodniach i czysto jest na wsiach. Podwóreczka z przystrzyżonymi trawinkami, nowe lub odnowione domy, piękne przydomowe ogrody, wspaniałe kwiaty. Wygląda to wspaniale. Uwielbiam to, że w Polsce na każdym kroku jest kosz na śmieci. Coś czego nie uraczysz w Australii, więc tu walają się śmiecie po ulicy wszędzie. Jestem zachwycona jak wszyscy są bardzo mili, pomocni i uprzejmi! Nie mieliśmy ani razu żadnej nie fajnej sytuacji. Ludzie, nie uwierzycie, ale nawet w Urzędzie Skarbowym. Mimo, iż nie wszystko udało się załatwić, czasem procedur nie przeskoczysz - to i tak wszyscy chcieli pomóc i byli bardzo mili!

Ekspedientki w sklepach, kelnerzy, kanar w pociągu, pan na rynku, chłopaki z wypożyczalni samochodu, właściciele AirBNB i z Bookingu, obsługa stacji benzynowych, żul pod monoplem, który otworzył mi drzwi życząc miłego dnia i nie chcąc złotóweczki w zamian, panie w urzędach, pielęgniarki i lekarze....SZOK!


Nie wiem co w Was wstąpiło Polacy, ale nie zmieniajcie tego.


A może ja już zapominałam, jak to powinno wyglądać w cywilizowanym świecie?

Za bardzo przyzwyczajałam się do australijskiej bylejakości?

Jedzenie!!!!

O matko.....czy ja musze coś pisać, coś dodawać? Wiadomo, że to domowe było najlepsze, a mamuśki nas rozpieszczały, ale nie zawiodłam się z żadnym mieście i w żadnej restauracji. Moja kochana praska Fregata nadal istnieje, a jedzenie nadal jest tam pyszne, a ceny przyjemne. Jajecznica z owocem granata (przypadkowa śniadaniowa gdzieś na Saskiej Kępie) oraz krewetki z chorizzo (łukowska restauracja) są moimi odkryciami.


Obiady mojej mamy......mmmmmmm. No bajka! Mamo - dziękuje!


Grill. Mnóstwo grilla.


I ciasta. I oczywiście pączki. I jagodzianki! I parowańce! I gofry!

A po za tym wcinałam najsmaczniejsze, słodziutkie truskawki, pomidory, czereśnie, bób, kiełbasy w ilościach zatrważających, twaróg w jeszcze większych, wszystkie owoce i warzywa miały ten smak i ten zapach, o jakim śnie do dziś po nocach. Tatar, flaki, rosół, parówki z Łukowa (!!!) i oczywiście chickenburger z Wenecji, o którym Marcin mi gadał pięć lat.


- Głodny jestem...

- Co byś zjadł?

- Chickenburgerea z Wenecji...


Pięć lat tego słuchałam. I nawet mieliśmy mini zawał kiedy okazało się, że Wenecja jest zamknięta (Łukowianie wiedzą o co chodzi), ale sytuacja się wyprostowała i mam nadzieję, ze on nigdy nie zginie z menu, nawet jak szyld restauracji się zmieni.


A przede wszystkim polski chleb. Niezastąpiony.

I wiele, wiele, wiele innych smakowitych rzeczy, za którymi strasznie tęsknie codziennie.


Cieszę się, za nacieszyłam oczy soczystą zielenią lasów i pól w środku polskiego lata.

Cieszę się, przypominałam sobie zapach polskiego lasu, który jest niepowtarzalny, choć szczerze martwiły rzucające się w oczy wycinki...

Że poczułam zapach ozonu tuż po burzy, któregoś poranka.

Cieszę się, że zobaczyłam Bałtyk.

Kocham komunikację miejską w Warszawie i już nigdy nie powiem ani jednego złego zdania na jej temat.

Podróże polskimi pociągami nadal są dziecinnie ekscytujące i bardzo to lubię.

Ilość hulajnóg jest przygniatająca, ale fajnie że są.

Polskie lumpeksy są najlepsze na świecie.

W znanej sieciówce z kosmetykami zostawiłam mały majątek, bo wybór kosmetyków mnie przygniótł.

Zazdroszczę Wam, że wszędzie jest blisko i na wakacje możecie wyskoczyć do innego kraju.

Tak zimne piwko z sokiem malinowym może smakować tylko w Polsce! Za tym będę tęsknić szczególnie mocno!


Wiem, że to wszystko jest dla Was codziennością, a ta wiąże się z innymi sprawami, które w naszym kraju trzeba zmienić, poprawić, usprawnić i usunąć/zlikwidować (idźcie na wybory) i pod nosem teraz się litościwie uśmiechacie, myśląc sobie "pomieszkałabyś tu pół roku i znowu by cię szlag trafiał"...

Być może.


Tylko, że ja mam teraz porównanie. Dokładnie dzisiaj mija 5 lat jak wylądowaliśmy na Antypodach. I wierzcie mi, że na tle takiej Australii, gdzie każdy ma wyobrażenie, że to kraj miodem i mlekiem płynący, na tę chwilę - moim zdaniem - Polska jest bardzo fajnym krajem. Na prawdę - jest z czego być dumnym. Nie powinniśmy mieć żadnych kompleksów. To nowoczesny, rozwinięty, europejski kraj - tylko rządzących nie umiemy sobie wybrać nowoczesnych, rozumnych i europejskich. Ale mam nadzieje, że to już za parę dni się zmieni.


Tak, tak przemawiają przez mnie uczucia i nie jestem obiektywna.


Ale wróćmy do najważniejszego.

Do WAS!


Do naszych rodzin, przyjaciół i znajomych!

Kochani, nie ze wszystkimi się udało się spotkać, za co przepraszam, ale obiecuję że nadrobimy następnym razem.


Wam wszystkim, którzy wyrwali się ze swoich codziennych obowiązków, żeby się z nami zobaczyć jeszcze raz bardzo dziękuję! Było wspaniale.

Wspaniale było Was zobaczyć, wasze buzie i uśmiechy. Widzieć, że sobie dobrze radzicie, że zakładacie rodziny, budujecie domy, idziecie dalej do przodu, rozwijacie się, że jesteście zdrowi, że macie cele i postanowienia, że mimo codziennych trudności nie poddajecie się i nadal się uśmiechacie!

Wspaniale było poczuć, że nadal mamy wspólne tematy, że gadało się z Wami jakbyśmy się wczoraj rozstali, że nadal mamy relacje i mimo upływu lat i odległości nas dzielącej - one przetrwały.


Emocji było tak dużo. Tyle spotkań, tyle przytulasów i łez. Odnowiłam wiele kontaktów. Zdobyłam kilka nowych zmarszczek od śmiechu. I dużo wspomnień. Za wszystko - bardzo dziękujemy!


Na koniec, aby uzupełnić ten mój chaotyczny wpis przestawiam film z naszego wyjazdu.

Mam nadzieję, że uchwyciłam to, czego nie udaje mi się opisać słowami. Film jest montowany z różnych źródeł, więc momentami jakość jest kiepska i w ogóle czasami nie wiadomo o co tam chodzi, ale tak się to się nagrywa, jak tylko się wokół dzieje.

A i film jest w trybie prywatnym, więc widzicie go tylko wy.

Rodzina, przyjaciele i znajomi!


Dziękujemy!

<3



Miłego oglądania!


PS. A !!!!!

I jeszcze najważniejsze - na Wasza prośbę - będziemy zmieniać nazwę kanału z By Wild Eye na NA FALI PRZEZ ŚWIAT.

Będąc w Polsce usłyszeliśmy, że stara nazwa kanału jest trudna do wyszukania i do zapamiętania i fajnie by było coś po polsku - no to jest.

Już powoli gdzieniegdzie wprowadzam zmiany na mediach społecznościowych, ale już teraz możecie zobaczyć nowe logo.

Mam nadzieję, ze Wam się podoba i szybko zmiany zostaną zaakceptowane.

Bo już nie długo wracamy z filmami na YouTube.




157 wyświetleń1 komentarz

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page